Po wypiciu chyba całej wody ze studni (niestety, nie miałam w co nabrać wody na zapas...) idę dalej w stronę zachodniego wybrzeża, licząc na to, że tu chyba znajdę cos w rodzaju kurortu, może jakis sklep, moze bar... Słońce piecze, kilometry w nogach dają o sobie znać przede wszystkim w postaci głodu, którego niestety, nie ma czym zaspokoić, choć - nie, zjadłam trochę owoców kaktusów, a idąc przez uprawy winorośli Bukkuram co chwila zrywałam złotą kiść winogron, z niewielkimi wyrzutami sumienia, i jeszcze większym apetytem...
Próbuję dostać się na brzeg morza, ale to się wydaje niewykonalne i wciąż oddalam się od lotniska...
napawam się widokiem zachodniego wybrzeża i dumą - przeszłam całą wyspę! |
idę w kierunku tych zabudowań, licząc na to że dojdę do jakiegoś miasteczka |
po prawej przy murze rosną smakowite winogrona... |
tereny tej strony wyspy wydają się być bardziej uprawiane |
zadbane gospodarstwo, oraz po lewej jardina |
jakieś uprawy, i znów duża jardina |
jardina tuż przy domu |
"moje" winogrona, na szczęście nikt nie zauważył, miejmy nadzieję, ile ich zjadłam... |
pola winorośli |
prosty jasny kościółek |
bryły dammusi w różnych wesołych kolorach |
schodzę tą drogą i pytam tej pani - jak się nazywa ta część wyspy? - Bukkuram |
spojrzenie na zatokę spod drzewa |
wiele zabudowań |
budynek przy budynku, kamienne uliczki, to na pewno będzie jakieś miasteczko, sklep, bar, jedzenie, picie... |
schodzę niżej, ale potem widzę, że to wygląda na ośrodek turystyczny i wycofuję się... |
idę dalej na południe... Łagodny brzeg tej strony wyspy |
chciałabym zejść do morza, ale nie wiem jak |
idę więc drogą, która widać wyżej |
mijam wciąż zabudowania dammusi |
podziwiam roślinność tej strony wyspy |
na horyzoncie widać jakąs wieżę, czy jakiś zamek? |
moja droga wije się serpentynami |
spojrzenie na zatokę |
z prawej widać odcinek drogi który przed chwilą przeszłam |
obrośnięte zbocze |
zabudowania z dużą, wygodną bramą |
zabudowania na zboczu |
|