Scauri |
Nareszcie widać jakiś kościół czy zamek na wzniesieniu, i choć wcale nie mam zamiaru wchodzić tak wysoko, to idę w tamtym kierunku, mając nadzieję na spotkanie ludzi i czegoś do jedzenia i picia... Dochodzę faktycznie do miasteczka, znajduję nawet jakiś sklep - ale niestety, zamknięty, przerwa na sjestę... Udaje mi się jednak w końcu zejść w dół, do drogi idącej tuż nad brzegiem morza, mijam port Scauri i kieruję się już w stronę północną, w stronę miasteczka Pantelleria. Nie jestem pewna, czy wystarczy mi czasu, aby zdążyć na lotnisko przed odlotem mojego samolotu...
Nagle jakiś samochód zatrzymuje się i kierowca pyta: może podwieźć? - widzę, że w samochodzie siedzi jakaś rodzina i życzliwie zaprasza mnie do środka. Korzystam więc z zaproszenia, prosząc o podrzucenie po prostu gdzieś bliżej lotniska. Mam dość czasu aby coś jeszcze pooglądać, ale zaszłam niebezpiecznie daleko...
Rozmawiając z uczynnymi wyspiarzami mijamy poszarpane skalne wybrzeże wyglądające jak krajobraz księżycowy, ale czy księżyc jest taki czarny?... Nie tylko podwożą mnie trochę do przodu, ale zastanawiają się, co mogłabym zobaczyć, i zostawiają mnie przed grobowcem Sesi. Dziękuję im bardzo serdecznie, kto wie, może uratowali mi życie, a w każdym razie, odżegnali niebezpieczeństwo niedotarcia na czas na lotnisko...
autorka i webmaster - Sława Węgrzyn-Szulc