wróæ

Dzień trzynasty - Ragusa, Modica

wróæ
Hej, pisze dzien po, bo wczoraj zamkneli kafejke za wczesnie... Pisalam wczesniej, ze to bujda ze tutaj nikt nie wie jaki autobus, skad i gdzie. Otoz w Noto to jest faktem...

Po pierwsze, sa autobusy ale nie ma rozkladow. Po drugie, bilety sie kupuje w barze za rogiem. A jak ktos nie wie, nie zapyta? No, to nie wie. Choc kierowca poczeka jesli ktos bedzie chcial jechac a nie bedzie mial biletu. W barze sa bilety i sa tez rozklady jazdy, ale tylko na linie Interbus. Autobusy linii AST to autobusy widma. Ktos mowi, ze autobus bedzie, ktos ze nie, ludzie czekaja. Dziwie sie troche, ze sie nie buntuja, bo co to za system!

No dobra, ale ja do Ragusy wybieram sie pociagiem, w internecie znalazlam, ze autobusy tam nie jada, ale pociagi czesto. A wiec schodze w dol do stacji. Schodze, i schodze i schodze. I tak sobie mysle, ze jak wroce, trzeba bedzie wejsc na gore. No dobra, ale to bedzie za iles tam godzin. W koncu jest stacja, jakas taka cicha, pusta, wszystko na glucho pozamykane. Bilety? Ani kasy ani automatow... To co robic? Z rozkladu wynika, ze za ponad godzine bedzie pociag do Ragusy, wiec mam troche czasu. Widze jakiegos sprzatacza ktory sprzata stacje. Pytam, come si fa? (jak sie to robi?) A on mi odpowiada, ze kiedys mozna bylo kupic bilety na stacji, ale teraz juz nie. No to co robic? -w barze na gorze kupuje sie bilety... W BARZE NA GORZE???? Ratunku!

No to wspinam sie na gore, staram sie isc szybko, zeby zdazyc. Mokra i zgrzana wchodze do baru- a tam czarnooki barman patrzy na mnie zdziwiony. Bilety na pociag? Skad, my nie sprzedajemy biletow na pociag, sprzedajemy tylko na autobusy, i to tylko linii Interbus. No to come si fa? On nie wie. Ale chyba bedzie niedlugo autobus do Ragusy tej drugiej, wrazej linii. OK, to ide na przystanek, mysle, to moze lepiej, nie bede musiala znow schodzic na dol a co gorsza, potem wchodzic na gore. Pytam ludzi: podobno bedzie, jeden mowi za 10 minut, drugi za 15, inny ze w zasadzie to powinien byc jakis czas temu ale nie bylo... Dziwie sie, jak to jest ze oni sie na to zgadzaja...

W koncu przyjezdza autobus, pytam ludzi do Ragusy? Tak. No to wlaze, prosze o bilet do Ragusy, a kierowca mowi - nie, ten autobus nie jedzie do Ragusy... No to wylaze i zaczynam pomstowac. Facet na przystanku oferuje mi, ze mnie zawiezie do Ragusy... Oczywiscie, nie podejmuje tematu, ale potem on mi mowi, ze moge pojechac pociagiem a bilet kupic u konduktora. Bez zadnej doplaty, bo skoro nie ma kasy... Patrze na zegarek - faktycznie, jest jeszcze czas. Schodze znow na dol. Przed stacja pojawil sie samochod, w ktorym ktos siedzi. To taka ichnia informacja. Grzecznie informuje mnie, ze moge bilet kupic w pociagu...

I faktycznie, przyjezdza punktualnie pociag zlozony z dwu wagonow, i kupuje bilet... Pociag jedzie spory kawal drogi nad morzem a potem skreca w gory Ibli. Widoki robia sie coraz bardziej zachwycajace, szczegolnie kiedy mijamy Modyke. Ja tu wroce w powrotnej drodze.Na nieprawdopodobnej wysokosci widac most, jak w niebie. Dalej gory, tunele, tunele i gory. Probowalam robic troche zdjec, szczegolnie kiedy w Modyce wsiadl mily pan, i pokazywal mi, z ktorej strony teraz warto wygladac...

Dojechalam do Ragusy. Wiedzialam, ze Ragusa dzieli sie na dwa miasta - stare Ibla,i nowe Ragusa. Oczywiscie, chcialam dotrzec do Ibli. Zapytalam o stare miasto,pokazali mi droge. Tam Duomo, znow barok, ile tu tego baroku... Pytam o Ible- trzeba isc w dol, ale to bardzo daleko. No dobra, przynajmniej spojrze na nia z gory. Doszlam do tarasu widokowego,cudo! Mysle - moze mi wystarczy, przeciez widze cuda moge porobic zdjecia i wrocic... Ale schodze, tam trzeba dojsc... Caly czas w dol, jedyny problem to mysl, ze potem trzeba bedzie pojsc do gory... Ale moze bedzie stamtad jakis autobus na stacje? Fotografuje z gory dachy z piaskowca, koscioly, uliczki. Potem jestem w Ibli, pieknie, dumna jestem, ze tu jestem... W koncu trzeba wracac.

Oczywiscie, autobus nie wiadomo kiedy bedzie, a pociag za godzine. No wiec ide. Troche oczywiscie pobladzilam, ale w koncu jakos dziwnie znalazla sie stacja i wsiadlam w pociag - ale tu bylo fajnie, bo zgrzana, spocona wpadlam do kasy biletowej,pytam o bilet do Modyki, a facet mi mowi zebym przeszla do niego od strony peronu... Dziwna sprawa, ale robie jak mowi, a okazuje sie, ze pociag stoi a maszynista czeka az kupie bilet, skasuje i wsiade. Wsiadam i odjezdzamy... Dumna jestem, co prawda pociag znow ma dwa wagony, ale na mnie czekal...

Wracamy przez te tunele i gory, dojezdzamy do Modyki. Sprawdzam o ktorej mam powrotny i wychodze z dworca. No dobra, ale mozna pojsc w lewo, w prawo, zadnych napisow, zadnych znakow, nikogo...Wybieram droge ktora wydaje mi sie logiczna i wlaze na gore. Po lewej mam ten nieprawdopodobnie wysoki most po ktorym jak ptaki przemieszczaja sie samochody... Ejze, tak wysoko nie mam zamiaru wlazic!

Ide ide, ide, a miasto caly czas jakies takie malo ciekawe. Czyzby to miala byc tak Modyka? W koncu znajduje czlowieka, pytam o centro storico, a ten mowi, przeciez pani idzie stamtad! Jak to? Niepotrzebnie wchodzila pani na gore, centro storico jest na dole i na sasiednim wzgorzu... To co teraz? Mozna wrocic lub mozna dojsc jeszcze wyzej i stamtad zejsc... Facet mi proponuje, ze stamtad mozna zrobic zdjecia i wrocic na dworzec, moze to mi wystarczy... E tam, wystarczy...

A wiec ide w gore, potem schodze zachwycajac sie widokiem ale tez niec wystraszona jak ja tam doleze na tych moich wciaz bolacych nogach. Po drodze zbieram chlebek swietojanski, taki sam jaki w Noto sprzedaja po 1 euro za 5 sztuk... Wreszcie jestem na dole. No, teraz to czuje ze jestem w -znow barokowym -miescie. Jest nawet informacja turystyczna. Pytam o mapke, pani mi objasnia co i gdzie i mowi, jesli jeszcze ma pani sile, prosze wejsc tu na gore, tam jest pieknie i stamtad isc tam i tam... Wchodze wiec tam gdzie pieknie, robie mase zdjec (ciekawe, kiedy ja te zdjecia opracuje)... Widze jakis bardzo wazny pogrzeb, trumne znosza po wysokich barokowych schodach a ludzie klaszcza.

Na stacje docieram troche za wczesnie, ale po prostu nie mam juz sily, nogi bola i zaczyna cos mnie bolec brzuch.Czyzby mi zaszkodzilo to co zjadlam po drodze na obiad? Bylo dobre, ale tluste... Wracam pociagiem przez ciemny swiat, potem wspinam sie znow w Noto na gore, potem padam na lozko... Warto bylo, ale czy ja kiedys odpoczne? I ten brzuch coraz bardziej boli... Jutro Syrakuzy, musze jakos dojsc do siebie...

dalej