wróć

Dzień czternasty - Noto, Syrakuzy

wróć
Dzis jestem w dole... Brzuch boli, w glowie sie kreci. Siedze na razie tutaj i pisze liczac na to ze jakos dojde do siebie, ale coraz bardziej mysle o jakims lekarzu... Jechac do Syrakuz? Jak tam nie pojechac... Ale co ja z tego bede miala w takim stanie? Co prawda w schronisku przemila Francuzka dala mi jakas tabletke, ale to mi chyba bardziej zaszkodzilo niz pomoglo... Nie wiem jeszcze co dzis zrobie. Z pewnoscia nie przyjde juz do kafejki i juz z domu napisze co dzis, i co jutro. Bo jutro rano wyjezdzam z Noto wprost na lotnisko w Katanii i po poludniu bede w domu. Przydalby sie tydzien wolnego, zeby odpoczac...

ciąg dalszy: Z kawiarenki trafiłam na pogotowie, dwie kroplówki i zastrzyk, i jak żal Syrakuz! Parę godzin poziomo i wreszcie trochę lepiej. Ze szpitala trafiam na przystanek i chwilę później... jadę do Syrakuz.

Spacer po starówce na wyspie Ortigi i jaka frajda, że wygrałam! Wracam do Noto, zakupy i pakowanie.. Do jutra!

dalej